środa, 16 sierpnia 2017

ALBANIA - Ksamil

Ksamil.
Mogę powiedzieć tylko jedno -
po pierwsze - mekka Polaków, na każdym kroku słychać polski język, w klubach polskie disco-polo. 
po drugie - dla mnie tragedia - już tłumaczę dlaczego:
Zobaczyłam tam zmasakrowane przez człowieka wybrzeże! Miałam okazję obejrzeć stare zdjęcia okolicy i przykro było potem patrzeć na te sztucznie usypane plażyczki i betonowe nabrzeża, gdzie ludzie gnieżdżą się jeden obok drugiego. I dam sobie głowę obciąć, że większość z nich nie ma pojęcia, że siedzi na sztucznym piachu (swoją drogą z bliska jest to bardziej żwir, zupełnie jak pozostałość z placu z budowy), usypanym na prędce, żeby nadążyć za niesamowitym rozwojem przemysłu turystycznego w tej okolicy. Cóż... amatorów tych małych, dusznych, klaustrofobicznych, sztucznych plaż było jednak wielu. Ja niestety nie czułam się tam dobrze.
Owszem, na zdjęciach europejskie Karaiby kuszą, turkus wody powala, ale dla mnie, kiedy już zobaczyłam to z bliska, ten sztuczny piasek, ten ścisk i hałas nie były atrakcyjne. Wędrowaliśmy więc jakieś 2 kilometry zapomnianą promenadą, żeby uciec od tego zgiełku. Dopiero w okolicy kempingu Sunset, na skałach mogliśmy rozkoszować się spokojem, krystalicznie czystą wodą i słońcem.  
Albo wsiadaliśmy w autobus i jechaliśmy na pobliską plażę, zwaną Monastery Beach. 
Co kto lubi.
Jedna z plaż w Ksamilu
kolejna plaża - Ksamil

i jeszcze jedna z miejsc do plażowania w Ksamilu

Skalisty brzeg ok. 2 km od Ksamilu. Wbrew pozorom było naprawdę wygodnie. Można było się wylegiwać, bo niektóre skały były płaskie jak stół, woda krystalicznie czysta i nikogo w pobliżu, nie licząc wędrujących tam i z powrotem małych krabów.

zejście do Monastery Beach - WC, krowa, prowizoryczny bar i morze - swojsko.

Monastery Beach - Ksamil/Saranda
Ksamil to chaotyczna zabudowa, wiele niedokończonych domów, nieutwardzone ulice. Zupełnie jakby nie nadążali z budowaniem kolejnych pensjonatów dla walących tam drzwiami i oknami turystów.
Jest sporo tawern, restauracyjek oferujących wspaniałą albańską kuchnię w przystępnych cenach. Restauracje nad samym brzegiem morza też nie są drogie. Wspaniałe są owoce morza, jagnięcina, ale można też znaleźć lokale z kuchnią włoską i zjeść zwyczajnie pizzę. Przepyszne są małże, poławiane w pobliskim jeziorze Butrint. Jest tam sporo sklepików z burkami i innymi słodkimi wypiekami. Jest kilka straganów z niezbędnymi wakacyjnymi akcesoriami, takimi jak materace, okulary przeciwsłoneczne, ręczniki i tym podobne. Jest też supermarket, w którym można płacić kartą! (co prawda od pewnej kwoty, ale żal nie skorzystać), tuż przy stacji benzynowej jest bankomat. Mniejsze sklepy przyjmują płatności w Euro, wydając resztę w Lekach.
Główna szosa, przy której rozrosło się to osiedle prowadzi z Sarandy do Butrintu. Tam koniecznie trzeba pojechać.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz