sobota, 13 lutego 2016

CHORWACJA. Makarska, Dubrownik, Split i Trogir.

Pierwszy raz pojechaliśmy do Chorwacji z grupą znajomych. Wykupiliśmy wycieczkę na 10 dni ze śniadaniami i obiadokolacjami.
To był nasz ostatni raz kiedy korzystaliśmy z usług biura podróży. 
Nie zrozumcie mnie źle. Organizacja była bardzo dobra, noclegi w dobrym standardzie, dobre jedzenie w pobliskiej tawernie, wycieczki fakultatywne w przystępnych cenach i pod opieką sympatycznej pani pilot.
Jednak konkretne godziny posiłków i ustalone terminy wycieczek okazały się dla nas zbyt uciążliwe.
Już po paru dniach sami popłynęliśmy w rejs na pobliską wyspę, korzystając z usług innego przewoźnika, bez naszej opiekunki i znajomych twarzy uczestników naszego turnusu.
O mały włos się nie spóźniliśmy. Kiedy dobiegliśmy do portu w Makarskiej, łódź już odbijała od brzegu. Musieliśmy wskakiwać na pokład. Wycieczka kosztowała nas mniej niż ta zorganizowana przez biuro, różnic praktycznie żadnych. Łódź pękała w szwach. Na obiad zaserwowano wspaniałą świeżą makrelę i wino.  Humory dopisywały wszystkim. Zmierzaliśmy na wyspę Hvar rozkoszując się słońcem.

Makarska
Minęło już parę lat od czasu kiedy byłam w Makarskiej. Pamiętam, że szliśmy przez las, byle dalej od centrum miasta i głównych plaż. W miejsce, gdzie nie było innych ludzi, gdzie małe urocze zatoczki wcinały się w ląd, zieleń drzew piniowych kontrastowała z błękitem nieba, biel kamyków kontrastowała z turkusem Adriatyku a skarpę nad nami porastało połacie drzewek oliwnych.
zatoczki na obrzeżach Makarskiej
 Wieczorami zdarzało się nam tańczyć na głównym placu w starej części miasta, przesiadywać na plaży lub na balkonie z widokiem na Adriatyk z jednej strony i masyw Biokovo z drugiej.
Pamiętam, że na początku września wiatr przybrał na sile. Nie wiem czy to był wiatr zwany Bora czy Jugo, ale pamiętam, jak na mnie działał - spałam jak dziecko, długo i mocno, nie bacząc na porę dnia i nocy. Padałam o 19:00 i niestety przespałam kilka radosnych zgromadzeń połączonych z degustacją rakiji, ciągnących się do rana.
Od rana na targu na starówce rolnicy sprzedawali swoje plony - warzywa, owoce, przetwory i rakiję. Rakiję wszelkiego rodzaju - pigwową, orzechową, ziołową, morelową...
Każdy sprzedawca zapraszał na degustację. Zakupy były niezwykle rozluźniające.Wspaniałe czasy.
Niedawno znajomy wybrał się w te strony i poprosiliśmy, żeby przywiózł nam lokalną rakiję z targu w Makarskiej. Niestety, podobno dziś nie ma już trunków bez banderoli, pędzonych w przydomowych ogródkach. Ekologicznych, opartych na starych recepturach dziadków i pradziadków. Dziś masowa produkcja przejęła pałeczkę i opanowała lokalne rynki.
starówka Makarskiej

Plac Kačić


Dubrownik
Zawsze chciałam zobaczyć Dubrownik. Nie zawiódł mnie.
Dubrownik to twierdza, to masywne mury obronne, pomarańczowe dachy, wybrukowane kamieniem uliczki.
Urzekła mnie jego uroda, zielone okiennice kontrastujące z bielą wapienia, wąskie uliczki, misterne detale zdobień kamienic, fontanny, wieże, bramy miejskie.
Tego dnia rano padał deszcz, więc powietrze było rześkie. Główna ulica starego miasta - Stradun - jeszcze bardziej błyszczała pod stopami. Wapienne bloki, którymi została wybrukowana są tak gładkie i połyskujące, że miałam wrażenie jakby były pokryte cienka warstwą lodu.
W jednym miejscu gotyk, renesans i barok.
Najpierw weszliśmy na mury obronne, które górują nad miastem. Można obejść je dookoła podziwiając pomarańczowe dachy i wąskie przestrzenie pomiędzy budynkami.





Split
Na przełomie III i IV wieku cesarz Dioklecjan wybudował tu swoją rezydencję - wielki kompleks budynków otoczonych murami, wewnątrz dwie główne ulice - podłużna i poprzeczna, rzędy wspaniałych kolumn, dziedzińce, świątynie, mauzoleum, wspaniałe bramy wjazdowe.
Trudno mi było to sobie wyobrazić. Przemierzałam plątaninę uliczek, stąpałam po świecącym bruku, wypolerowanym prze miliony stóp, spoglądałam na pozostałości tego cudu - kolumny, wieże, te kamienie, tak stare. Dzieło władcy wschodniej części Morza Śródziemnego, wielkiego reformatora.
Nabrzeże to szeroki bulwar porośnięty palmami.
Bulwar Riva

Wieża Katedry Św. Dujma, niegdyś było tu mauzoleum Dioklecjana
Podziemia Pałacu Dioklecjana

Trogir
przepiękna starówka leży na maleńkiej wysepce przyklejonej do Chorwacji kamiennym mostem. Z drugiej strony większy most łączy Trogir z wyspą Ciovo.
Do Trogiru dotarliśmy już późnym popołudniem. Tuż przed mostem prowadzącym na stare miasto był mały targ, gdzie miejscowi sprzedawali wspaniałe sery, miody, świeże warzywa i owoce.
Pamiętam jak cudownie smakował owczy ser.
Od strony wyspy Ciovo ciągnie się promenada obsadzona palmami. Na jej końcu stoi twierdzę Kamerlego, zbudowana w XV w.

Wieża Katedry św. Wawrzyńca

 












Promenada Trogiru

























Aż łza się w oku kręci na myśl, że nasz gatunek zaprzestał stosowania misternych zdobień, porzucił skomplikowane kształty, kopuły, ośmiokąty na rzecz nijakich, funkcjonalnych, kanciastych, topornych brył. Gdzie się podziały arkady, kolumny, bogato zdobione fryzy, fasady pokryte rozetami, maswerki. Gdzie się podziało to poczucie piękna?
Jeszcze bardziej smuci mnie kiedy słyszę, że niszczeją stare piękne budynki albo, że są niszczone - dewastowane, rozłupywane i wysadzane przez nikogo innego jak potomków samych ich twórców.
Gdzie tu sens i gdzie się podziało to z czego jesteśmy tak dumni, co odróżnia nas od zwierząt, oprócz przeciwstawnych kciuków oczywiście - ta niesamowita zdolność tworzenia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz