piątek, 29 lipca 2016

AllByMyself. Porto w listopadzie.

Kolejna ucieczka od jesieni. Wspaniała Portugalia. Cudowne miasto nad rzeką Duero. Mosty, piękna architektura, historia, doskonała kuchnia i wspaniałe wino.
Porto - tygodniowy pobyt z przelotem za 793,00 zł od osoby.

Przelot:  tanimi liniami Wizzair z Warszawy do Porto.
wylot - 9 listopada 2016 r. z Warszawy (Lotnisko Chopina) o godzinie 16:40,
przylot do Porto o godzinie 19:40
powrót -16 listopada 2016 r. wylot z Porto o godzinie 20:20, przylot do Warszawy na 00:55
Koszt przelotu za osobę dorosłą w dwie strony z małym bagażem podręcznym wynosi 518,00 zł.
Bagaż podręczny o wymiarach nieprzekraczających 42x32x25 cm może zostać wniesiony na pokład samolotu bezpłatnie. Bagaż ten musi się mieścić pod siedzeniem przed pasażerem.
Jeśli wymiary bagażu podręcznego są większe niż wymiary małego bagażu podręcznego, ale nie przekraczają 56 x 45 x 25 cm, można zabrać go na pokład za określoną opłatą. Bagaż ten musi się mieścić w schowku nad siedzeniami pasażerów. Pasażer musi być w stanie osobiście umieścić bagaż w schowku. 

Dojazd do miasta
Lotnisko Porto znajduje się w odległości 11 km od miasta, strona lotniska: http://www.porto-airport.com/
do centrum można dojechać :
linią fioletową w kierunku stacji Estadio de Dragao, wysiadamy na stacji 24 de Agosto. Koszt pojedynczego przejazdu to 1,85 Euro.
2. autobusem - liniami 3M, 601, 602. Rozkłady TUTAJ. Wysiadamy na ostatnim przystanku.
Bilety kupimy u kierowcy. Koszt przejazdu to 1,85 Euro.

Noclegi:
Residencial Lunar.
Pokój dwuosobowy ze wspólną łazienką o powierzchni 11 m².
Opis ze strony www.booking.com:  "Residencial Lunar oferuje niedrogie zakwaterowanie w pokojach z balkonem, 5 minut spacerem od placu Praça da Batalha w Porto. Goście mogą wypić drinka w barze lub w letnim ogródku piwnym."
Cena za 7 nocy, dla 2 osób - 550,00 zł. 
Oferta na stronie www.booking.com. Ocena - 7,1 punktów na 10, na podstawie 604 opinii gości, świetna lokalizacja.

środa, 27 lipca 2016

CZECHY. Pradziad i Karlova Studzienka

Karlowa Studzienka to miejscowość położona w Jesenikach, u podnóża Pradziada -  najwyższego szczytu Sudetów Wschodnich. Miasteczko słynie ze źródeł wody mineralnej. Już w 1785 roku założono tu to słynne czeskie uzdrowisko. Karlowa studzienka to łaźnie, zieleń, czyste powietrze, cisza i spokój.
Urokliwa drewniana zabudowa z I połowy XIX w. przywodzi na myśl damy w długich sukniach przechadzające się po zielonej trawie z koronkowymi parasolkami do ochrony przed słońcem.
W parku zdrojowym jest informacja turystyczna, dookoła kwiaty i krzewy, rzeźby oraz strumień. Woda szumi, uspokaja. Wkoło cisza, ludzi jak na lekarstwo.
Uzdrowisko z prawdziwego zdarzenia.
karlowa studzienka

karlova studenka


Na końcu drogi, tuż przy parkingu znajduje się początek szlaku, który wiedzie doliną Białej Opawy na szczyt Pradziada.
Najwyższy szczyt Jeseników ma 1491 m n.p.m. Na jego wierzchołku góruje wieża, niczym z minionej epoki. Wewnątrz jest restauracja, gdzie można posilić się smażonym serem, hranolkami i piwem o nazwie Pradziad oczywiście.
pradziad
Trasa na szczyt i z powrotem to około 17 km
Szlak jest wspaniały, niezwykle urokliwy. Potok szumi, ukazując swoje bystrza i wodospady. Idziemy żółtym szlakiem, przechodząc drewniane mosty i kładki nad wartką, czystą wodą.
Od schroniska Barbórka na szczyt prowadzi już asfaltowa droga.
Całe przejście na szczyt i z powrotem, z przerwami na kanapki na łonie natury, zajęło nam ( niewprawionym w wędrówkach górskich mieszczuchom) około 8 godzin.
Cudownie było usiąść w Karlowej Studzience, zjeść pyszny gulasz i napić się zimnego czeskiego piwa. Potem jeszcze 4 kilometry marszu do Ludvikowa (małej wioski, gdzie mieszkaliśmy).
biała opawa
dolina białej opawy


GRECJA. Nisiros

Nisiros. Jedna z wysp Dodekanezu, położona około 20 km na południe od wyspy Kos. 
Jest okrągła i ma średnicę 8 kilometrów. Środek wyspy zajmuje krater czynnego wulkanu. Ostatnie silne erupcje miły miejsce w latach siedemdziesiątych XIX w.
We wnętrzu krateru znajdują się liczne dziury, z których wydostaje się para wodna oraz gazy. Wszystko syczy i bulgocze, jest gorąco.
Te wyziewy gazów, które towarzyszom czynnym wulkanom nazywają się fachowo famurole. Wulkan na Nisiros to przede wszystkim famurole siarkowe, co można poczuć w nozdrzach już ze znacznej odległości.
Z okolicznych wysp organizowane są wycieczki na Nisiros. Promy dowożą chmary turystów, których następnie wsadza się do czekających w porcie Mandraki autobusów i wiezie zboczami wyspy do samego środka kaldery, do wejścia do krateru.
Nieopodal krateru, pośrodku nikąd, znajduje się mała kafejka. Zbawienie po wizycie na naturalnej patelni matki natury.
Lepiej jest pojechać do krateru po południu, ponieważ większość wycieczek przypływa na wyspę rano. W sezonie tłumy są ogromne.
Drogi prowadzące z wybrzeża do wnętrza wyspy są tak wąskie, że nie ma możliwości aby dwa autobusy minęły się po drodze, dlatego jeśli kilka wyruszy w drogę, następne grupy turystów muszą czekać aż poprzednie powrócą do portu.
grecja nissiros


Samo Mandraki - jedyne miasto i główny port wyspy, do którego przybywają wszystkie statki i promy wycieczkowe jest malutkie. Kilka tawern czeka na przepływające fale turystów, którzy wracają zmęczeni po wizycie w kraterze.
Jedna z tawern w Mandraki
przed tawerną w Mandraki
Nad miastem góruje klasztor prawosławny Panagia Spiliani, do którego prowadzi 49 stopni.  Klasztor jest opuszczony, ostatni mnich odszedł stąd w 1850 roku. Z góry rozciąga się piękny widok na pobliskie wyspy. Jedna z nich to maleńka Giali, na której znajduje się kopalnia pumeksu. Zdewastowana i rozkopana, wygląda jakby jej połowa została odgryziona przez jakiegoś gigantycznego stwora - amatora surowych skał.

grecja klasztor
klasztor Panagia Spiliani

GRECJA - KRETA. Chania


Polecieliśmy na Kretę na 2 tygodnie na przełomie sierpnia i września. Upały były niemiłosierne, woda cieplutka, zarówno w Morzu Libijskim jak i w Kreteńskim. Rozpoczęliśmy przygodę z Kretą w Chani - uroczym mieście portowym, ze wspaniałą klimatyczną starówką.

Chania 

Miasto założyli Wenecjanie. Wyrosło na miejscu starej osady minojskiej o nazwie Kydonia.
Obok wspaniałych zabudowań weneckich widać pozostałości po Turkach, którzy przybyli tu w połowie XVII w. Na nabrzeżu portowym spacerują turyści, zaczepiani przez naganiaczy z pobliskich restauracji.
W plątaninie wąskich uliczek starówki kryją się przepiękne domy weneckie i  osmańskie, kościoły i meczety.

kreta 











Chania ma niesamowity urok, urzeka historią, bogactwem różnych kultur, które spotkały się na tym skrawku ziemi pośrodku Morza Śródziemnego.

Starówka to setki tawern i kafejek, gdzie można przekąsić wspaniałą sałatkę grecką, sfakia pie- cienkie ciasto nadziewane serem, pyszny jogurt z miodem, moussakę, ośmiornicę, gyros pita ze wspaniałymi tzatzikami czy souvlaki- czyli szaszłyk. Kuchnia na Krecie jest przepyszna, a tamtejsza oliwa nie na darmo okrzyknięta została najlepszą na Świecie. Po posiłku zawsze dostaniemy mały deser w postaci ciasteczka lub owoców - winogron, melona pokrojonego w kostkę oraz tradycyjnie napitek - z reguły miejscowe raki. Jest to dość mocny alkohol pachnący jak bimber o zadziwiająco słodkim smaku. Na trawienie, na rozluźnienie, na poprawę humoru, który zdawałoby się, że w Chani już lepszy być nie może. A jednak.
greckie piwo
Wąskie, gwarne uliczki prowadzą nad brzeg turkusowego morza, gdzie kopuły Meczetu Janczarów różowieją w promieniach zachodzącego słońca. Kolorowe okiennice starych weneckich domów przykuwają uwagę. Fale uderzają o kamienne nabrzeże. Wstępu strzeże zbudowana przez Wenecjan latarnia morska.
kreta grecja
 
 chania grecja

poniedziałek, 25 lipca 2016

AllByMyself. Gruzja w październiku

Tydzień w Kutaisi za 688,50 zł (przelot + noclegi)
 
Termin: 21 październik 2016 - 29 październik 2016.
przelot tanimi liniami Wizzair www.wizzair.com - 418,00 zł za osobę dorosłą w dwie strony z małym bagażem podręcznym. (Duży bagaż podręczny kosztuje dodatkowo 64,00 zł / za przelot w jedną stronę)
wylot 21.10.2016 - z Katowic o godzinie 23:55, przylot do Kutaisi o godzinie 05:15 (już w sobotę 22 października)
powrót 29.10.2016, wylot z Kutaisi o godzinie 06:00, przylot do Katowic o godzinie 07:30

Transport: 
Z lotniska do centrum miasta dostaniemy się autobusem. Koszt przejazdu w jedną stronę to 5 LEK- czyli około 9 zł. Przewoźnik nazywa się Georgian Bus i oferuje przejazdy z Lotniska Kutaisi do ważniejszych miast, m.in. do Kutaisi,  Mestii, Tbilisi, Batumi czy Gori. Odjazdy busów dopasowane są do godzin przylotów i odlotów. Rezerwacji można dokonać przez internet. Strona przewoźnika TU
 
Noclegi:
StarHostel znajduje się zaledwie 7 minut spacerem od dworca kolejowego w Kutaisi. Oferuje zakwaterowanie ze śniadaniem (płatne dodatkowo - 5 zł) oraz bezpłatne WiFi. Wszystkie pokoje w obiekcie StarHostel wyposażone są w klimatyzację i oferują dostęp do wspólnej łazienki.
Cena Apartamentu typu Suite, za 8 nocy - 541,00 zł, oferta na stronie www.booking.com
Pokój ten zapewnia klimatyzację, telewizor i dostęp do wspólnej łazienki. Na miejscu można bezpłatnie korzystać z WiFi.  



AllByMyself. Madryt we wrześniu

Madryt- tygodniowy pobyt z przelotem za  818,70 zł  od osoby


Przelot:  tanimi liniami Ryanair z Krakowa do Madrytu
wylot -21 września 2016 r. z Krakowa o godzinie 11:00, przylot do Madrytu o godzinie 14:30
powrót -28 września 2016 r. z Madrytu o godzinie 07:00, przylot do Krakowa na 10:30
Koszt przelotu za osobę dorosłą w dwie strony z bagażem podręcznym - do 10 kg  = 394,20 PLN
www.ryanair.com

Z lotniska Barajas do centrum Madrytu dostaniemy się metrem - z terminala T4 kursuje linia nr 8
Ceny biletów znajdziecie  TU
Jedziemy  linią nr 8 do stacji Nuevos Ministerios, przesiadamy się tam na linię nr 10, która jedzie w kierunku Puerta del Sur, wysiadamy na stacji Tribunal, skąd mamy 270 m do Pensjonatu Enebral.

Noclegi:
Pension Enebral
Opis ze strony booking.com: Obiekt Pension Enebral oferuje niedrogie zakwaterowanie w pobliżu popularnych dzielnic w centrum Madrytu: Chueca i Malasaña. Pokoje o prostym wystroju wyposażone są w ogrzewanie, wentylator i telewizor. Każdy z nich oferuje bezpłatne WiFi.
 Pokój dwuosobowy o powierzchni 12 m². Cena za 7 nocy, dla 2 osób - 849,00 zł 
Oferta na stronie www.booking.com. Ocena - 7,2 punktów na 10, na podstawie 867 opinii gości.

środa, 20 lipca 2016

AllByMyself. Porto w listopadze.

Tydzień w Porto za 761,10 zł  od osoby (przelot + noclegi)
Ucieczka od jesieni i zimy - część druga.
Tym razem propozycja wypadu do cudownej, słonecznej Portugalii.

Od listopada z lotniska Warszawa Modlin można będzie polecieć do Porto.
Przelot:  tanimi liniami Ryanair z Warszawy do Porto
wylot -12 listopada 2016 r. z Warszawy (Modlin) o godzinie 15:00, przylot do Porto o godzinie 17:45
powrót -19 listopada 2016 r. z Porto o godzinie 18:10, przylot do Warszawy na 22:55
Koszt przelotu za osobę dorosłą w dwie strony z bagażem podręcznym - do 10 kg  = 456,10 PLN
www.ryanair.com
Storna lotniska Porto : http://www.porto-airport.com/transportation.html
Z lotniska można dostać się do centrum miasta taksówką, autobusem oraz metrem.
Metrem - najlepiej linią fioletową "E" w kierunku Estacio de Dragao, wysiadamy na stacji Balhao, skąd pozostaje nam już przejście odcinka 600 m do naszego pensjonatu.
Koszt jednorazowego przejazdu - 1,85 EURO
Strona metra : http://www.metrodoporto.pt/,
plan metra w Porto: http://en.metrodoporto.pt/uploads/document/file/263/System_Map.pdf

Noclegi:
Residencial Belo Horizonte. Pokój dwuosobowy typu economy, 15 m² - 610,00 PLN
W pokoju tym znajduje się telewizor z dostępem do kanałów telewizji kablowej oraz łazienka z wanną i prysznicem.  Opis ze strony www.booking.com :
Pensjonat ten oferuje niedrogie zakwaterowanie w zabytkowym centrum Porto. Bardzo łatwo można dojechać do niego środkami komunikacji miejskiej.
Pokoje w hotelu Belo Horizonte są niezwykle komfortowe i wyposażone w proste drewniane meble. Przed odwiedzeniem licznych teatrów i barów w okolicy będą Państwo mogli zrelaksować się, oglądając w pokoju telewizję.

AllByMyself. Gran Canaria w listopadzie.

Tydzień na Gran Canarii za 828,70 zł od osoby ( noclegi + przelot )

Jeśli już wiecie, że będziecie mieli dość zimy, proponuję wypad na Wyspy Kanaryjskie. W listopadzie temperatury sięgają ponad 20 stopni, słońce świeci, plaża czeka.
termin wyjazdu 14 - 21 listopad 2016r.

Przelot tanimi liniami Ryanair z Krakowa na Gran Canarię
www.ryanair.com
wylot: 14.11.2016 r. o godzinie 8:50 z Krakowa, przylot na Gran Canarię o godzinie 13:25 czasu lokalnego. Czas lotu - 5 godzin i 35 minut (pamiętajmy, że na miejscu cofamy zegarki o 1 godzinę).
powrót:  21.11.2016 r. - wylot z Gran Canarii o 14:00, przylot do Krakowa o 20:25
Koszt przelotu za osobę dorosłą w dwie strony z bagażem podręcznym - do 10 kg = 430,20 PLN

Limity bagażu oraz tebele opłat w tych liniach znajdziecie tutaj: https://www.ryanair.com/pl/pl/Przydatne-informacje/centrum-pomocy/Czesto-zadawane-pytania/bagaz
 
Strona lotniska http://www.grancanaria-airport.net/
Lotnisko znajduje się mniej więcej 20 km od stolicy wyspy.
rozkłady jazdy i ceny biletów 
Z lotniska do centrum Las Palmas de Gran Canaria jeździ autobus nr 60. Rozkład jazdy znajdziecie TU
Koszt jednego przejazdu to 2,95 Euro.


Noclegi - Las Palmas de Gran Canaria - Alcaravaneras Hostel (obiekt oceniony przez gości jako dobry)
7 nocy w pokoju typu economy z dwoma łóżkami pojedynczymi i wspólną łazienką - 797,00 PLN
oferta na stronie www.booking.com
Pensjonat ten usytuowany jest w mieście Las Palmas de Gran Canaria, zaledwie 50 metrów od plaży Alcaravaneras. Obiekt oferuje prosto urządzone pokoje z bezpłatnym WiFi.
W pobliżu obiektu Alcaravaneras Hostel zlokalizowane są główne kluby nocne i rozmaite sklepy. Lotnisko na wyspie Gran Canaria oddalone jest o 25 minut jazdy.


sobota, 13 lutego 2016

CHORWACJA. Omiš, Staniči

Nasza druga podróż do Chorwacji.
Pojechaliśmy samochodem, z zapasami, we dwoje, dla odmiany przez Węgry.
Teraz też byłam kierowcą i była to moja pierwsza tak długa trasa.
Miło to wspominam. Zatrzymaliśmy się na nocleg na Węgrzech, w okolicy Jeziora Balaton.
Rano, skoro świt dalej w drogę, ku słońcu, ku ciepłu. Szybko, przed siebie, do tunelu Sveti Rok. Niecałe 6 kilometrów, a po drugiej stronie już inny świat.
Po drugiej stronie Gór Dynarskich mamy już śródziemnomorską rzeczywistość. Słońce, palmy, wyższa temperatura. Czary mary matki natury.

Staniči
Zatrzymaliśmy się w maleńkiej miejscowości o nazwie Staniči. Tak małej, że ledwie zauważyliśmy drogowskaz z jej nazwą a już zdążyliśmy ją minąć.
Położona jest 3 km od miejscowości Omiš.
plaża w stanici
plaża w Staniči
Nie ma tam żadnego centrum, żadnego placu, są tylko domy wynajmowane turystom, wspaniała kamienista plaża, piękne zatoczki, 1 sklep, 1 stragan z warzywami, 1 bar na plaży i jedna budka z piwem przy brzegu morza, 1 restauracja przy drodze oraz przede wszystkim święty spokój.
Z naszego apartamentu wychodziliśmy bezpośrednio do ogrodu, gdzie rosła papryka, figi i winogrona. Koty właścicieli wylegiwały się w cieniu a my leniwie popijaliśmy poranną kawę. Sielanka.
panorama Staniči


Omiš
Miasto Omiš położone jest pomiędzy Splitem i Makarską, u ujścia rzeki Cetiny, która wypływa z głębokiego kanionu wydrążonego w masywie górskim o nazwie Mosor.
omis chorwacja
Majestatyczne skalne ściany górują nad starym miastem. W górze zobaczyć można jakby przyklejoną do pionowej skały warownię. Widać z niej wspaniałą panoramę miasta i Cetinę wpadającą do Adriatyku.
w drodze do warowni


CHORWACJA. Makarska, Dubrownik, Split i Trogir.

Pierwszy raz pojechaliśmy do Chorwacji z grupą znajomych. Wykupiliśmy wycieczkę na 10 dni ze śniadaniami i obiadokolacjami.
To był nasz ostatni raz kiedy korzystaliśmy z usług biura podróży. 
Nie zrozumcie mnie źle. Organizacja była bardzo dobra, noclegi w dobrym standardzie, dobre jedzenie w pobliskiej tawernie, wycieczki fakultatywne w przystępnych cenach i pod opieką sympatycznej pani pilot.
Jednak konkretne godziny posiłków i ustalone terminy wycieczek okazały się dla nas zbyt uciążliwe.
Już po paru dniach sami popłynęliśmy w rejs na pobliską wyspę, korzystając z usług innego przewoźnika, bez naszej opiekunki i znajomych twarzy uczestników naszego turnusu.
O mały włos się nie spóźniliśmy. Kiedy dobiegliśmy do portu w Makarskiej, łódź już odbijała od brzegu. Musieliśmy wskakiwać na pokład. Wycieczka kosztowała nas mniej niż ta zorganizowana przez biuro, różnic praktycznie żadnych. Łódź pękała w szwach. Na obiad zaserwowano wspaniałą świeżą makrelę i wino.  Humory dopisywały wszystkim. Zmierzaliśmy na wyspę Hvar rozkoszując się słońcem.

Makarska
Minęło już parę lat od czasu kiedy byłam w Makarskiej. Pamiętam, że szliśmy przez las, byle dalej od centrum miasta i głównych plaż. W miejsce, gdzie nie było innych ludzi, gdzie małe urocze zatoczki wcinały się w ląd, zieleń drzew piniowych kontrastowała z błękitem nieba, biel kamyków kontrastowała z turkusem Adriatyku a skarpę nad nami porastało połacie drzewek oliwnych.
zatoczki na obrzeżach Makarskiej
 Wieczorami zdarzało się nam tańczyć na głównym placu w starej części miasta, przesiadywać na plaży lub na balkonie z widokiem na Adriatyk z jednej strony i masyw Biokovo z drugiej.
Pamiętam, że na początku września wiatr przybrał na sile. Nie wiem czy to był wiatr zwany Bora czy Jugo, ale pamiętam, jak na mnie działał - spałam jak dziecko, długo i mocno, nie bacząc na porę dnia i nocy. Padałam o 19:00 i niestety przespałam kilka radosnych zgromadzeń połączonych z degustacją rakiji, ciągnących się do rana.
Od rana na targu na starówce rolnicy sprzedawali swoje plony - warzywa, owoce, przetwory i rakiję. Rakiję wszelkiego rodzaju - pigwową, orzechową, ziołową, morelową...
Każdy sprzedawca zapraszał na degustację. Zakupy były niezwykle rozluźniające.Wspaniałe czasy.
Niedawno znajomy wybrał się w te strony i poprosiliśmy, żeby przywiózł nam lokalną rakiję z targu w Makarskiej. Niestety, podobno dziś nie ma już trunków bez banderoli, pędzonych w przydomowych ogródkach. Ekologicznych, opartych na starych recepturach dziadków i pradziadków. Dziś masowa produkcja przejęła pałeczkę i opanowała lokalne rynki.
starówka Makarskiej

Plac Kačić


Dubrownik
Zawsze chciałam zobaczyć Dubrownik. Nie zawiódł mnie.
Dubrownik to twierdza, to masywne mury obronne, pomarańczowe dachy, wybrukowane kamieniem uliczki.
Urzekła mnie jego uroda, zielone okiennice kontrastujące z bielą wapienia, wąskie uliczki, misterne detale zdobień kamienic, fontanny, wieże, bramy miejskie.
Tego dnia rano padał deszcz, więc powietrze było rześkie. Główna ulica starego miasta - Stradun - jeszcze bardziej błyszczała pod stopami. Wapienne bloki, którymi została wybrukowana są tak gładkie i połyskujące, że miałam wrażenie jakby były pokryte cienka warstwą lodu.
W jednym miejscu gotyk, renesans i barok.
Najpierw weszliśmy na mury obronne, które górują nad miastem. Można obejść je dookoła podziwiając pomarańczowe dachy i wąskie przestrzenie pomiędzy budynkami.





Split
Na przełomie III i IV wieku cesarz Dioklecjan wybudował tu swoją rezydencję - wielki kompleks budynków otoczonych murami, wewnątrz dwie główne ulice - podłużna i poprzeczna, rzędy wspaniałych kolumn, dziedzińce, świątynie, mauzoleum, wspaniałe bramy wjazdowe.
Trudno mi było to sobie wyobrazić. Przemierzałam plątaninę uliczek, stąpałam po świecącym bruku, wypolerowanym prze miliony stóp, spoglądałam na pozostałości tego cudu - kolumny, wieże, te kamienie, tak stare. Dzieło władcy wschodniej części Morza Śródziemnego, wielkiego reformatora.
Nabrzeże to szeroki bulwar porośnięty palmami.
Bulwar Riva

Wieża Katedry Św. Dujma, niegdyś było tu mauzoleum Dioklecjana
Podziemia Pałacu Dioklecjana

Trogir
przepiękna starówka leży na maleńkiej wysepce przyklejonej do Chorwacji kamiennym mostem. Z drugiej strony większy most łączy Trogir z wyspą Ciovo.
Do Trogiru dotarliśmy już późnym popołudniem. Tuż przed mostem prowadzącym na stare miasto był mały targ, gdzie miejscowi sprzedawali wspaniałe sery, miody, świeże warzywa i owoce.
Pamiętam jak cudownie smakował owczy ser.
Od strony wyspy Ciovo ciągnie się promenada obsadzona palmami. Na jej końcu stoi twierdzę Kamerlego, zbudowana w XV w.

Wieża Katedry św. Wawrzyńca

 












Promenada Trogiru

























Aż łza się w oku kręci na myśl, że nasz gatunek zaprzestał stosowania misternych zdobień, porzucił skomplikowane kształty, kopuły, ośmiokąty na rzecz nijakich, funkcjonalnych, kanciastych, topornych brył. Gdzie się podziały arkady, kolumny, bogato zdobione fryzy, fasady pokryte rozetami, maswerki. Gdzie się podziało to poczucie piękna?
Jeszcze bardziej smuci mnie kiedy słyszę, że niszczeją stare piękne budynki albo, że są niszczone - dewastowane, rozłupywane i wysadzane przez nikogo innego jak potomków samych ich twórców.
Gdzie tu sens i gdzie się podziało to z czego jesteśmy tak dumni, co odróżnia nas od zwierząt, oprócz przeciwstawnych kciuków oczywiście - ta niesamowita zdolność tworzenia?

GRECJA - KRETA. Laguna Balos i Wyspa Gramvousa

Laguna Balos i Wyspa Gramvousa
Obowiązkowa wycieczka na Krecie. Oferowana we wszystkich biurach podróży, małych i dużych.
Można się tam dostać na dwa sposoby - morzem (zorganizowana wycieczka) lub lądem (we własnym zakresie).
My zamiast wynająć samochód postanowiliśmy wyruszyć w rejs.
Rejsy odbywają się z portu w miejscowości Kissamos, dokąd autokary przywożą turystów z całej wyspy.
Statki zatrzymują się w pewnej odległości od Balos, skąd trzeba się przesiąść na małe łodzie by dotrzeć na piaszczysty brzeg turkusowej laguny.
Woda ma niesamowitą barwę turkusu a piasek ma miejscami odcienie różu. Warto wspiąć się po wydmach, aby podziwiać z wysokości tą wspaniałą panoramę. Kąpiel w krystalicznie czystych wodach orzeźwia. Na miejscu nie ma ani skrawka cienia.
Uwielbiam kolekcjonować w pamięci wspomnienia barw mórz i oceanów. Tu Kreta zaoferowała mi najczystszy turkus, potem jeszcze bardziej mnie zaskoczyła - zupełnie innym wybrzeżem, zupełnie innym morzem i zupełnie inną barwą, ale o tym później.....
balos

laguna balos
laguna balos
Z laguny statki odpływają na pobliską Wyspę Gramvousa, gdzie w XVI w. Wenecjanie zbudowali
twierdzę. Miała chronić zachodni kraniec Krety przez Osmanami. Warto było wspiąć się na sam szczyt po dość stromym zboczu, bo widok z góry zapierał dech w piersi.
Na szczycie mury obronne, pozostałości zabudowań z czasów weneckich. Widziałam wizerunki lwów wykutych w kamieniu. Zapewne niegdyś strzegły bramy wejściowej. Wyspa zamieszkiwana była potem przez korsarzy, którzy napadali na przepływającej obok statki.
Z góry widać w oddali Lagunę Balos. W dole połacie aloesu, maleńki kościółek św. Apostoła i mała plaża, jak się później okazało z kamienistym dnem usianym czarnymi kolczastymi kuleczkami.
Po drugiej stronie, obok nabrzeża widać pordzewiały już wrak statku, który utknął w tym idyllicznym zakątku na dłużej.
gramvousa
widok na Lagunę Balos z wyspy Gramvousa

gramvousa
maleńka plaża na wyspie Gramvousa

gramvousa
na szczycie Gramvousy, wewnątrz twierdzy zbudowanej przez Wenecjan




WĘGRY. Budapeszt.

Mój cudowny Budapeszt.
budapeszt
Bardzo polubiłam to miasto. Darzę go wielkim sentymentem. Może dlatego, że to była taka nasza pierwsza podróż dla podróży samej w sobie. Wcześniej byłam już w wielu miejscach, przy różnych okazjach - wakacje z rodziną, wycieczki szkolne, wycieczki zorganizowane, ale ten wyjazd wyniknął spontanicznie, z potrzeby ruszenia tyłka, oderwania się od codzienności, chęci samego bycia w drodze z przyjaciółmi, spędzenia mile czasu i z chęci poznania i zobaczenia czegoś piękniejszego, innego od rodzinnego miasta.
Tak się stało. Zarezerwowaliśmy przez internet noclegi, wówczas żadne z nas nie posiadało jeszcze karty płatniczej czy kredytowej, więc pamiętam, że opłacenie noclegów okazało się niezwykle skomplikowane. Banki za przelew zagraniczny liczyły sobie takie absurdalne kwoty, że przewyższały koszty noclegu dla czterech osób. Koniec końców ubłagaliśmy Zoltana, z którym załatwialiśmy całą sprawę, żeby zatrzymał dla nas kwatery. Obiecaliśmy, że na pewno dojedziemy i w dodatku z dobrą polską wódką w podzięce. Wyprosiłam od taty elegancką flaszeczkę Chopina, zatankowaliśmy samochód i ruszyliśmy w drogę.
Od rana do nocy błąkaliśmy się po mieście, spacerując wzdłuż Dunaju, podziwiając budynki, kościoły, parlament, budapesztańskie mosty.
Piękny jest widok z Baszty Rybackiej na Dunaj i gmach parlamentu po drugiej stronie rzeki.
W pobliżu wznosi się Kościół Macieja, ze wspaniałą gotycką fasadą. Portal główny pochodzi z XIV w.
Nad brzegiem Dunaju między Parlamentem a mostem łańcuchowym umieszczono wyjątkowy pomnik Pamięci Ofiar Holokaustu - to odlewy sześćdziesięciu par butów ludzi, których zamordowano.
Snuliśmy się po mieście w poszukiwaniu pomnika Gellerta, chłonąc tą wspaniałą atmosferę i do dziś nie mam zielonego pojęcia jak to się stało, że go nie widzieliśmy. Weszliśmy na wzgórze Gellerta, z którego rozpościera się wspaniała panorama zakola Dunaju. Przemierzaliśmy Budę i Peszt. Odwiedziliśmy zamek, parlament, bazylikę św. Stefana (pierwszego króla Węgier), gdzie przechowywana jest najważniejsza relikwia Węgrów - zmumifikowana prawa dłoń pierwszego władcy.
Aż nastała noc. Światła migotały, odbijając się w wodach Dunaju, niosącego myśli wpatrujących się w niego ludzi coraz dalej i dalej, przez Chorwację, Serbię, Rumunię, Bułgarię, Mołdawię i Ukrainę, aż do Morza Czarnego.


budapeszt

dunaj
Pomnik Pamięci Ofiar Holokaustu

bazylika budapeszt
Bazylika Św. Stefana


Kościół Macieja



MAROKO. Cassablanca

Cassablanka


Cassablanka była naszym ostatnim przystankiem w Maroku. 
Pamiętam, że dotarliśmy do miasta bardzo zmęczeni. Zarezerwowaliśmy hotel w medynie. I znów podróż w czasie, w kompletnie inny świat w porównaniu z nowoczesną Cassablanką.
Po przyjściu do hotelu zostawiliśmy bagaże i  wyszliśmy na dach budynku żeby zobaczyć port i meczet Hassana II. Potem oboje zasnęliśmy. 

maroko

maroko casablanka

Przebudziłam się kiedy było już ciemno. Dzień minął i została nam tylko jedna noc w Cassablance.
Ruszyliśmy w stronę meczetu, po drodze minęliśmy Rick's Cafe - jedyną rzecz jaka kojarzy się z filmową Cassablanką Ricka i Ilsy. 
Filmowa Casssablanka to  miasto przepełnione zapachami orientu, wieczornymi szeptami, romantyczną tęsknotą i melodią. Wymyślone, piękne i rzewne.
Nasza Cassablanka była inna. Ukryta w ciemności nocy, bladym świetle lamp, dymie ulicznych straganów i skwarze.
Nocą przed Meczetem Hassana II zbierają się ludzie, całymi rodzinami, tak jak w parkach czy na głównych placach miast. Dzieci biegają, bawią się jak na placu zabaw. Lampy oświetlają misterne zdobienia budowli, cienie tworzą majestatyczne obrazy, Atlantyk szumi ukryty w ciemnościach, uspokaja.  

meczet hassana II

casablanka maroko


casablanka meczet

  Zatłoczona medyna Cassablanki pozostawiła w moim sercu smutek i melancholię. Widziałam zmęczenie na twarzach dorosłych i dzieci, obskurne domy, prowizoryczne schronienia żyjących tam ludzi, biedę, śmieci i brud. Pamiętam dziesięcioletniego chłopca przygotowującego szaszłyki na grillu. Oczy zamykały mu się ze zmęczenia, obok ojciec siekał mięso. Nie wiem czy ten mały chodził do szkoły, czy miał czas żeby pograć z kolegami w piłkę.
Po powrocie do pokoju długo siedzieliśmy w ciszy. 
Jadąc do Maroka nie nastawialiśmy się na nic szczególnego. Postanowiliśmy wyruszyć w tę podróż z czystą głową i czystą kartką do zapisania wrażeń. 
Niektóre miejsca nas urzekły, niektóre zaciekawiły a niektóre przytłoczyły. Uczyliśmy się rozumieć tą kulturę, odmienną od naszej, uczyliśmy się przyjmować pewne rzeczy jak zwyczajne i oczywiste, choć nie zawsze było to łatwe.

Pamiętam młodą dziewczynę zestresowaną obecnością obcokrajowców, zakrytą od stóp do głów czernią. 
Widać było tylko oczy, bardzo młode oczy. 
Miała na sobie chyba wszystkie możliwe, znane nam zabezpieczenia przed wzrokiem niepowołanych osób. Nie znam się dobrze na terminologii poszczególnych części ubioru ortodoksyjnych muzułmanek, ale przypuszczam, że dziewczyna miała na sobie abaję - czyli długi czarny płaszcz, hidżab - czyli hustę na głowę, która zakrywa włosy, nikab - czyli zasłonę na twarz i do tego jeszcze czarne rękawiczki oraz czarne rajstopy. 
Niesamowita katorga w tamtejszym klimacie. 
Siedziała z matką lub teściową, która bawiła maleńkie dziecko. Dziewczyna próbowała zjeść harirę, pokonując fałdy czarnego materiału, tak aby broń boże nikt nie zauważył choćby kawałka jej skóry.

Pamiętam sympatyczną Norweżkę, którą spotkaliśmy w hotelowej restauracji w Cassablance. Samotnie podróżowała po Maroku.
Też była wcześniej w Essaouirze i jak się okazało przyjechała do Cassablanki autobusem, którego widok wprawił nas w osłupienie na dworcu autobusowym, gdy wyjeżdżaliśmy do Meknesu. Pojazd ten miał bardzo dużo lat, lecz posiadał klimatyzację, której mechanizm składał się z ....... braku części dachu. Przyciemniane szyby zastąpiono przyspawanym kawałkiem blachy a szoferkę przednią częścią jakiejś cieżarówki.

Pamiętam dworzec w Essaouirze. Bardziej przypominał mi podwórze u ciotek na wsi, które wspominam z dzieciństwa, albo plac targowy z ekranizacji "Chłopów". Też było klepisko, gdzieniegdzie walały się resztki warzyw, panował wszechogarniający haos, tylko wozy i konie zastąpiły rozklekotane autobusy.